Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

sobota, 31 października 2015

Czarny koń




Tami Hoag

Czarny koń

tytuł oryginału: Dark Horse
przekład: Maria Miecielica
Wydawnictwo Dolnośląskie 2006
liczba stron: 432


Konie są jak ludzie; jednym los przypisał rolę szkap pociągowych, a innym gwiazd, budzących niezwykłe emocje i których kariery śledzą szerokie rzesze fanów oraz biznesmenów. Do tych wybrańców fortuny w zwierzęcym świecie należą konie startujące w takich dyscyplinach, jak różnego rodzaju wyścigi, skoki i ujeżdżenie (dresaż, z fr. dressage – tresura). Jakiś czas temu podzieliłem się z Wami moimi wrażeniami z lektury polskiej odsłony tego tematu, czyli szóstej powieści z cyklu Komisarz Maciejewski pióra Marcina Wrońskiego, zatytułowanej Haiti. Dziś czas na podsumowanie wersji made in USA, czyli na refleksje ze spotkania z Czarnym koniem napisanym przez amerykańską mistrzynię kryminału Tami Hoag.




Elena Estates pracowała jako agent do spraw narkotyków w biurze szeryfa na Florydzie. Podczas ostatniej akcji wszystko się zawaliło. Zginął jeden z towarzyszących jej policjantów, a ona sama została ciężko ranna. Obwiniana przez kolegów o śmierć jednego z nich, poraniona fizycznie i psychicznie, zrezygnowała ze służby. Uciekając przed światem, przed sobą i przeszłością, zaszyła się na farmie znajomego hodowcy koni, pomagając mu jako dodatkowa stajenna. Tę monotonną wegetację składającą się z równie regularnie powtarzających się obowiązków za dnia i koszmarów w nocy, przerywa pojawienie się dwunastoletniej dziewczynki Molly, która zaniepokojona zniknięciem starszej siostry, zatrudnionej w jednej z pobliskich stajni, poszukuje kogoś, kto zechciałby jej pomóc. Ponieważ rodzina i policja lekceważy małą, bagatelizując jej zawiadomienie, Elena podejmuje się roli detektywa i obiecuje przyjrzeć się sprawie. Jak nietrudno się domyślić, rzecz okaże się poważna, ale nikomu nawet nie przyjdzie z początku do głowy, jak bardzo.

Nie taję, że dotąd Tami była jedną z autorek, której książki bardzo lubiłem. Trochę obawiałem się, czy tym razem się nie zawiodę, gdyż to jedna ze starszych jej powieści, choć nie z samego początku kariery, raczej ze środka. Okazało się jednak, że znów był to strzał w dziesiątkę!

Zarysów fabuły oczywiście nie zdradzę, ale trzeba poświęcić jej sporo miejsca. Intryga jest niezwykle rozbudowana, składająca się z interesów, dążeń i działań wielu osób. Nie sposób przed czasem przewidzieć kto jest kim, kto dobry, a kto zły. Krzyżujące się pragnienia, sprzeczne i zmienne motywy; galimatias jak w realnym świecie. Wyraziście ukazane typowe dla koniarskiego środowiska pokusy, mechanizmy prowokujące patologie, crème de la crème socjologii kryminalnej.

Nasuwa się też pewne porównanie do wspomnianego już naszego rodzimego kryminału rozgrywającego się również w świecie koniarzy – jakże inne są realia! Parafrazując słowa z pewnej znanej polskiej komedii – w Ameryce wszystko jest większe! Poziom perfidii sprawców, perwersyjność motywów, komplikacja ich wzajemnych interakcji. Polska wypada tutaj siermiężnie, choć akurat w tym rankingu byłby to pozytyw. I tak pewnie było aż do końca komuny. A teraz? Mamy już bogactwa na niemal amerykańskim poziomie, ceny może nawet wyższe, a aspiracje... Ba! Za tym na pewno podążają i zbrodnie. Oczywiście, dalej królują proste czyny, proste motywy. Co jednak w przypadku przestępstw takich jak to z Czarnego konia? Czy nasz system wykrywania i ścigania sprawców, idący najczęściej na łatwiznę, po najmniejszej linii oporu, bezradny wobec firm i osób, które niczego nie czynią własnymi rękami, ma szansę rozwikłać tego typu spawy? Świat komplikuje się coraz bardziej i trudno byłoby prorokować, że zbrodnie nie staną się coraz bardziej zawiłe. Naiwne przekonanie, iż technika jest panaceum na tę bolączkę, zasadza się na infantylnym założeniu, że przestępca będzie głupi i nie wykorzysta postępu przeciwko śledczym. Tami poniekąd stawia przewrotne pytanie o sytuację, gdy to zły będzie tym mądrzejszym, gdy będzie dysponował większymi środkami i wykorzysta nowoczesne narzędzia, by zwieść siły dobra.

Kryminalna warstwa powieści, doskonała i na miarę XXI wieku, pięknie ukazuje, jak zmienił się świat zbrodni od czasów Conan Doyla i w realu, i w literaturze. Od osoby sprawcy poczynając, przez motywy, zamiar i dokonanie, aż po odpowiadający im proces po drugiej stronie barykady prawa. Wątek przestępczy jest bardzo mocno oparty w środowisku miłośników sportów konnych. Autorka, jako osoba, które je czynnie uprawiała i do dziś ma własną stadninę, zna temat od podszewki. Dodaje to opowieści niespotykanego realizmu, a pisarka, choć do dziś związana z kręgami koniarzy, pokazuje, że również w tym światku prawdą jest, iż nigdzie nie znajdzie się takiego zepsucia, takiej pazerności i takiego odczłowieczenia, jak w pobliżu wielkich pieniędzy.

Postać protagonistki jest ciekawym studium stresu pourazowego (PTSD). Być może wypadek na torze, któremu swego czasu uległa autorka, wpłynął na przejmujący realizm problemów, z którymi zmaga się Elena. Droga do normalnego życia, do pokonania PTSD, nie jest łatwa, ale jest możliwa, i na pewno nie jest nią wałkowanie złych chwil oraz powracanie do nich w nieskończoność. To wartościowy aspekt, gdyż u nas do dziś wielu, nawet profesjonalistów, uważa wielokrotne „przepracowanie” traumy za świetną drogę do jej pokonania. Pozostałe postacie też są zresztą bardzo ciekawym obrazem pewnych interesujących sylwetek psychologicznych niezbyt często goszczących na kartach powieści kryminalnych, zwłaszcza w takim zagęszczeniu i we wzajemnych oddziaływaniach.

W moim odczuciu wielką zaletą Czarnego konia jest to, że choć amerykański, to trup nie ściele się w nim gęsto, pisarka powstrzymała się też od tak ulubionych przez Amerykanów zbędnych makabresek, a jednocześnie, zgodnie z charakterystyczną dla Tami Hoag konwencją, klimat jest mroczny, ewidentnie zahaczający o thriller.

Mamy również wątek nieśmiałego, rodzącego się uczucia między protagonistką i jednym z bohaterów drugoplanowych skontrastowany z wypaczonymi, chorymi związkami innych postaci, zepsutymi przede wszystkim przez pogoń za bogactwem. Jednym słowem jest w tym kryminale wszystko, co być powinno w tym gatunku, a nawet dużo, dużo więcej.

Ciekawostką jest, iż większość amerykańskich policjantów, nie tylko powieściowych, deklaruje, iż do zawodu trafili z przekonania, bo o wyborze tego fachu dla pieniędzy trudno mówić. Jakież to zderzenie z naszymi obecnymi realiami, w których jest dokładnie odwrotnie. Najgorsze, że nie świadczy to o dobrych zarobkach polskiej policji, ale raczej o żałosnych dochodach większości Polaków. To jednak tylko taka dygresja.

Czarny koń posiada już kontynuację – jest nią powieść Alibi. Nie czytajcie jej jednak (ani mojej recenzji na jej temat) przed poznaniem pierwszej odsłony. Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć przed czasem.

Tymczasem gorąco zachęcam do lektury Czarnego konia. Tylko uprzedzam – od tej powieści trudno się oderwać. Klimat, fabuła, zagadka, postacie i akcja – kryminał niemal doskonały, a przy okazji interesująca książka w ogólniejszym znaczeniu


Wasz Andrew

4 komentarze:

  1. Niedawno na łamach LC pojawił się "wywiad" z Ch. Bukowskim, w którym pada stwierdzenie: "Drzewa mi nie przeszkadzały, koty mi nie przeszkadzały, słońce mi nie przeszkadzało. To ludzkość nawaliła, to mi przeszkadzało". Tę konstatację można by zgrabnie połączyć z faktem, o którym wspominasz, mianowicie, że pieniądze są główną przyczyną tego, że czynnik ludzki tak często "nawala".

    Tę pazerność i chciwość można odnieść jeszcze w innym kontekście do naszego ciekawego kraju. Jeszcze parę lat temu z pewną panią odbywały się spotkania dla młodych biznesmenów - owa kobieta była przedstawiana jako wzór osoby kreatywnej, zapobiegawczej, jako wcielenie businesswoman. Szkoda tylko, że nieoficjalnie każdy wiedział, że ogromny majątek był efektem rozwodu (przejęcie zasobów męża), a samodzielne nim zarządzanie sprowadzało się głównie do jego pomniejszania. Ale tak to już jest, że w Polsce najczęściej promuje się oszustów i krętaczy, ewentualnie tych, którzy w zasadzie nic nie osiągnęli własnymi siłami - można się już do tego przyzwyczaić :)

    A sama powieść, jak zwykle w przypadku książek, które przypadły Ci do gustu, sprawia wrażenie b. ciekawej głównie ze względu na akcenty psychologiczne oraz społeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pieniądze od zawsze są pokusą do indywidualnego zepsucia, ale od czasu, gdy stały się wirtualne, są pokusą socjologiczną, nie jednostkową, lecz globalną. Na razie niestety na to w powieściach nie trafiłem. Film wydaje się tutaj bardziej nadążać za najnowszymi tezami.

      Usuń
  2. Bardzo wnikliwa recenzja, czyli taka jakie najbardziej lubię, ale na które sama nie mam czasu ani cierpliwości - mała dygresja. Wracając do głównego tematu. Czytam o tej książce po raz pierwszy, ale jestem nią bardzo zainteresowana. Zastanawiam się jedynie jak to będzie z jej dostępnością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest w bibliotece, a nie jest ona wielka, więc pewnie nie będzie z tym problemów. Polecam też inne książki tej autorki. Dobra rozrywka na bardzo przyzwoitym poziomie warsztatowym.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)