Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 21 listopada 2014

Alejo Carpentier "Wojna czasu" - W oparach magicznego realizmu

Wojna czasu

Alejo Carpentier

Tytuł oryginału: Guerra del tiempo
Tłumaczenie: Kalina Wojciechowska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 272





Jedną z najbardziej charakterystycznych cech upartego czasu jest jego maniakalna wręcz tendencja do gnania naprzód, bez zatrzymywania się, bez oglądania się za siebie. Owa właściwość sprawia, że czas nie jest sojusznikiem zbyt wielu ludzi, oddanych wielbicieli posiada raptem kilku, a większości rodzajowi ludzkiemu zdecydowanie daje się we znaki, budząc, prędzej czy później, szczerą niechęć. Brak sympatii dla tego jegomości wynika zapewne z jego tajemniczej natury, której nie sposób dociec. Ba, problem pojawia się już w momencie, kiedy przychodzi do podania jego ścisłej definicji. Próbowano podejść go z różnej strony, niejeden śmiałek pragnął przygiąć jego kark i wcisnąć go w ciasne formy schematów, wzorów czy słów, ale żadna z pojęciowych pułapek nie była na tyle pojemna, by w całości oddać jego istotę. Zatem czas, nie niepokojony, swobodny, cudownie niezależny i niejednoznaczne sunie sobie w podskokach ścierając na proch kolejne pokolenia ludzkości, które okazują się bezradne wobec jego porażającej potęgi. Jednak od czasu do czasu pojawia się zuchwały spryciarz, który stara się wyszarpać chociaż odrobinę skrywanego sekretu i zakląć go w literackie ramy, by niczym Prometeusz dać ludzkości odrobinę nadziei na poznanie nieznanego. Chociaż pisarz to często artystyczna dusza, w której wygrywane są wszelakiej maści melodie, więc może powstanie zbioru opowiadań Wojna czasu, autorstwa Alejo Carpenteriera, miało zupełnie inne podłoże?

Alejo Carpentier, syn Rosjanki, profesorki lingwistyki oraz francuskiego architekta żył w latach 1904 – 1980. Urodził się w Lozannie, zmarł w Paryżu. Dzieciństwo spędził na Kubie, w Hawanie, dokąd rodzina przeprowadziła się tuż po przyjściu na świat Alejo. W 1912 państwo Carpentier przenieśli się do Paryża. We Francji młodociany Alejo zaczytywał się w twórczości takich mistrzów pióra jak Balzac, Flaubert oraz Zola oraz odebrał wykształcenie muzykologiczne. W 1920 roku Alejo powrócił na Kubę. Bardzo krótko studiował architekturę na Uniwersytecie w Hawanie, ale po rozwodzie rodziców w 1922 roku, zrezygnował z edukacji i rozpoczął pracę w charakterze dziennikarza, by wesprzeć finansowo matkę. Młody człowiek szybko uległ fascynacji kulturą iberoamerykańską oraz kultami voodoo, czego owocem były utwory podejmujące tę tematykę. Obiektem zainteresowania Carpentiera byli także Afroamerykanie oraz ich obyczaje, tradycje – początkujący pisarz był m.in. zaangażowany w działalność ruchu negrystycznego. W 1927 roku artysta trafił do więzienia jako przeciwnik Gerardo Machado, bohatera wojny o niepodległość z Hiszpanią, prezydenta (urzędującego w latach 1925 – 1933) oraz późniejszego dyktatora Kuby. Carpentierowi udało się zbiec – uciekł do Europy, do Paryża, gdzie pracował jako reporter prasy kubańskiej we Francji. Przez 11 lat pozostawał na Starym Kontynencie, później przez pewien czas mieszkał w Wenezueli, podróżował po krajach Ameryki Łacińskiej. Na Kubie osiadł w 1960 roku, gdy do władzy doszedł Fidel Castro. Alejo Carpentier jako uznany artysta pełnił istotną rolę w życiu kulturowym Kuby – wykładał historię kultury na Uniwersytecie w Hawanie, był przedstawicielem swojego kraju w UNESCO. W latach 60. Alejo został mianowany attaché kulturowym ambasady kubańskiej w Paryżu, gdzie w 1980 roku zakończył swój burzliwy żywot. Artystę, który sam siebie określał mianem Kubańczyka z urodzenia, Europejczyka z racji wykształcenia oraz Latynoamerkanina z przekonania, śmiało można uważać za obywatela świata, dla którego nie istniały żadne granice.

Z racji panującego na Kubie ustroju, który przez długi czas obecny był także w polskiej powojennej rzeczywistości, czytelnik z kraju nad Wisłą ma sposobność zapoznania się z całkiem licznym gronem utworów Alejo Carpentiera. Jednym z nich jest zbiór opowiadań zatytułowany Wojna czasu, z którym niedawno miałem styczność, a który dziś pragnąłbym bliżej przedstawić. Na tomik składa się sześć tytułów – Pole gwiazd, Powrót do ziarnka, Podobny do nocy, Wybrańcy, Prawo azylu oraz Osaczenie, przy czym ostatnie dzieło, liczące sobie ponad 100 stron można traktować jako nowelę.

Utwory Carpentiera są mocno zróżnicowane jeśli chodzi o rozwiązania fabularne, ale bez większych kłopotów można doszukać się punktów wspólnych, charakterystycznych cech, które wyróżniają pióro tego pisarza, znamionujących indywidualny styl.

Oczywiście wątkiem najważniejszym, bo zasygnalizowanym już w tytule zbioru, jest czas, z którym Carpentier poczyna sobie dość swobodnie, traktując go w sposób niecodzienny, momentami wręcz niezwykły. Wyjątkowe podejście najlepiej widoczne jest w utworze Powrót do ziarnka, gdzie żywot głównego bohatera, Don Marciala zostaje opisany z zastosowaniem inwersji – czas, opity bądź oślepiony, biegnie w przeciwnym kierunku. Człowiek przychodzi na świat będąc na łożu śmierci, a życie upływa mu na stopniowym zbliżaniu się do stadium zarodka. Opowiadanie, z racji faktu, że okresowi młodzieńczemu oraz dziecięcemu poświęcono całkiem sporo miejsca, serwuje czytelnikowi interesujący punkt spojrzenia na świat, który obserwowany jest bez naukowego zadęcia, filozofii oraz światopoglądów niejednokrotnie zacierających istotę rzeczy.

Równie ciekawie prezentuje się Pole gwiazd, utwór będący historią Hiszpana Juana, żołnierza, pielgrzyma, pątnika, marynarza, więźnia, kolonizatora, etc. W kolejnych, następujących po sobie migawkach przedstawiany jest żywot głównego bohatera, który jako niespokojny duch nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Wabiony trudną do ubrania w słowa żądzą, w pogoni za nieznanym, protagonista wałęsa się po całym ówczesnym świecie, przechodząc wzdłuż i wszerz Stary Kontynent, goszcząc także w Nowym Świecie. Opowiadanie znakomicie uzmysławia jak niezmienna i stała jest człowiecza natura, która charakteryzuje się chciwością, niegodziwością, zepsuciem, egoizmem, egocentryzmem, nietolerancją, skłonnościami do oszustwa oraz wykorzystywania innych. Wszystkie te negatywne cechy zostają w pełni wyeksponowane w Nowym Świecie, gdzie garstki osadników, otoczonych przez nieznane, z uwagi na wszechobecne niebezpieczeństwo, tłoczą się na niewielkiej przestrzeni, dusząc się własną bliskością. Ale jednocześnie ten sam człowiek, słaby i ułomny, gna w nieznane, rzuca się w paszczę niebezpieczeństwa, podróżuje, odkrywa nowe lądy, zdobywa, podbija i ujarzmia, a wszystko to przy akompaniamencie chaosu, zgiełku, łez, krwi, potu, skowytu, płaczu, złości, nienawiści, dzikiego tumultu – Carpentier sugeruje, by zsiąść na chwilę z tej wariackiej karuzeli, na której odgrywany jest wciąż ten sam dramat z człowiekiem i jego słabościami w roli głównej. Warto spojrzeć na wszystko z nieco dalszej perspektywy i przekonać się, że jako ludzkość ciągle nie potrafimy odrobić lekcji historii i przekonać się, że w gruncie rzeczy jest ona jednym wielkim kołem.

Podobny do nocy to następny dowód na niezwykłość pióra Carpentiera, który nie bez przyczyny uważany jest za prekursora realizmu magicznego w literaturze iberoamerykańskiej. Utwór to opowiedziana na dwóch alternatywnych, przeplatających się płaszczyznach historia młodego człowieka. W pierwszej wersji bohaterem jest dumny Achaj, syn rymarza i wnuk rzeźnika, wyruszający na wojenną przygodę, by otoczyć mury Troi i pomóc w odbiciu pięknej Heleny z rąk zuchwałego Parysa. Jednocześnie do wyprawy przygotowuje się młodzieniec, członek ekspedycji mającej na celu ujarzmienie ludów Nowego Świata. Narrator śmiało i chyżo przeskakuje z epoki do epoki, uzupełniając wątki naprzemiennie losami jednego z dwójki protagonistów, tworząc w ten sposób niezwykle spójną tkaninę. Autor świetnie zestawia ze sobą i konfrontuje młodość, dziką i nieokiełznaną moc, pełną sił witalnych i nieograniczonej wyobraźni, podszeptującą najbardziej szalone i niebezpieczne wybory oraz starość, która doskonale zdaje sobie sprawę czym jest złudzenie, potrafi odróżnić cel od pretekstu oraz chwali sobie uświęconą spokojem i bezpieczną codzienność. Opowiadanie zostało znakomicie spointowane przez cytat, ukazujący brutalną prawdę o krzewieniu cywilizacji białego człowieka – wykorzystaliśmy ciemnotę i niedoświadczenie Indian, by szerzyć wśród nich zdradę, rozpustę, chciwość i okrucieństwa, właściwe naszym obyczajom.

Wybrańcy to utwór tyleż krótki co niezwykle oryginalny. Opowiadanie można uznać za alternatywną wersję historii Noego i dziejów jego Arki, bądź też za rozwinięcie i uzupełnienie tego biblijnego wątku o elementy zaczerpnięte z południowoamerykańskich mitologii. Carpentier raptem na kilku stronach, z niebywałą elegancją, parodiując starotestamentowy styl, uświadamia jaki ból, gorycz oraz rozczarowanie przeżywa wybraniec, gdy uświadamia sobie, że nie jest jedynym, a całą jego wyjątkowość trafia szlag.

Prawo do azylu to kolejne migawki, których akcja została osadzona w burzliwych czasach junt wojskowych oraz dyktatorów. Fabuła rozgrywa się w jednym z państw Ameryki Łacińskiej, ale mimo pewnych wskazówek [1] nie udało mi się ustalić, o który konkretnie kraj mogłoby chodzić, dlatego podejrzewam, że Carpentier pokusił się o stworzenie archetypu, łączącego w sobie najbardziej charakterystyczne cechy latynoamerykańskich republik. Głównym bohaterem jest Sekretarz Prezydenta, pełniący jednocześnie funkcję członka Rady Ministrów. Rutynę dnia codziennego typowego urzędnika skorumpowanego rządu przerywa zamach stanu, w wyniku którego do władzy dochodzą wojskowi. Sekretarz, dzięki swojej czujności, intuicji oraz łutowi szczęścia, nie wpada w pułapkę zastawioną na najważniejszych polityków i znajduje schronienie w ambasadzie Kraju Przygranicznego, z którym jego państwo toczy niekończący się spór o kształt granicy, przebiegającej w głębokiej dżungli. Pole egzystencji Sekretarza zostaje gwałtownie skurczone – bohater ogranicza swój byt do skromnego budynku ambasady, której nie może opuścić. Biblioteczka gospodarza, wspaniałomyślnie odstąpiona, jednoosobowa izba oraz pogawędki z ambasadorem oraz jego małżonką stają się całym światem Sekretarza. Pobyt protagonisty na, z technicznego punktu widzenia, obcym terytorium przedłuża się w nieskończoność, więc bohater, aby zabić nudę, zaczyna pomagać swojemu darczyńcy, wyręczając go z wszelakiej maści ambasadorskich obowiązków. Utwór zakończony jest efektowną inwersją, która po raz wtóry każe podziwiać językową zręczność oraz pomysłowość kubańskiego artysty. Opowiadanie zwraca czytelniczą uwagę także z racji na niezwykłą formę – Carpentier z wprawą godną cyrkowego artysty żongluje narratorem pierwszo-, drugo- oraz trzecioosobowy.

Dziełem zamykającym cały zbiór jest Osaczenie, najdłuższy utwór w prezentowanym tomie. Wydarzenia rozgrywają się w Hawanie, w momencie, gdy władzę na Kubie sprawuje Gerardo Machado. Nastrój noweli jest pełen niepokoju i nerwowości za sprawą jednego z bohaterów, którym jest spalony rewolucjonista. Jako młody człowiek opuszcza on rodzinną wioskę, przenosząc się z głębokiej prowincji do Hawany. Będąc idealistą, wierzącym w lepsze jutro oraz powszechne szczęścia dla każdego człowieka, przyłącza się on do komunistycznej partyzantki, której celem było siłowe obalenie wspieranej przez siły amerykańskie dyktatury Gerardo Machado. Dzięki utworowi czytelnik ma okazję poznać tragiczną historię tego człowieka, który do ostatniej karty pozostanie bezimiennym, anonimowym. Śledzenie losów protagonisty nie jest jednak łatwe i wymaga pełnej koncentracji oraz skupienia. Carpentier po raz kolejny zdecydował się na nielinearny upływ czasu, który w pewnych momentach dezorientuje, wzmagając czytelniczą niepewność. Ponadto sylwetka głównego bohatera zlewa się z postacią portiera, pracującego w budynku stołecznej opery – obaj panowie, byli studenci (architektury oraz muzykologii) korzystają z usług tej samej prostytutki i niekiedy nie od razu można zorientować się, o którym z młodzieńców jest aktualnie mowa. W zamian za czas poświęcony na lekturę tego dzieła, czytelnik otrzymuje nagrodę w postaci całego wachlarza emocji oraz przemyśleń, jakie przetaczają się przez rozgorączkowany umysł protagonisty (protagonistów?). Na pierwszy plan wybija się pajęczyna wspomnień rozpościerana przez byłego rewolucjonistę, który w pościgu za swoją osobą zaczyna dopatrywać się swoistej ekspiacji za zdradę młodzieńczych ideałów. Ponadto Carpentier świetnie odmalowuje samotność, izolację oraz osaczenie, jakie towarzyszą człowiekowi w jego życiu – dosłownie, poprzez sylwetkę ściganego rewolucjonisty, na którego śmierć zdaje się czyhać niemal na każdym kroku, przed którą nie sposób znaleźć bezpieczne schronienie; oraz metaforycznie, za sprawą biletera, ograniczonego barierami ponurej rzeczywistości, w której byt sprowadza się do pasma wyrzeczeń oraz niespełnionych rojeń.

Zbiór jako całość prezentuje się bardzo dobrze, chociaż sama lektura poszczególnych utworów nie jest rzeczą łatwą z uwagi na stosowany przez autora barokowy styl, który zresztą Carpentier uważał za najodpowiedniejszy dla iberoamerykańskiego artysty. Zgodnie z przyjętym założeniem, kubański pisarz bawi się w wirtuoza formy, dbając przy tym o mechaniczną wręcz precyzję języka – uwagę zwraca zręczność i wprawa przy stawianiu niezwykłych literackich budowli, które zaskakują pomysłowością. Jednocześnie narracja, która często przejawia tendencje do zmian oraz przekształceń, jest dość zawiła i skomplikowana. Poszczególne zdania, zdradzające głęboką erudycję autora, nie płyną wartkim strumieniem i ani przez moment nie przypominają lekkiej i wpadającej w ucho melodii. To bardziej narastający i bardzo niepokojący rytm, który nagle wybucha feerią dźwięków, przyprawiając o dezorientację i zawrót głowy. Charakterystyczna jest także mnogość architektonicznych szczegółów, które w niejednym utworze wybijają się na centralny plan, skutecznie spowalniając i wyciszając akcję.

Reasumując krótko moje pierwsze spotkanie z kubańskim mistrzem pióra, mimo pewnych obaw, wypadło całkiem dobrze. Dzięki tomikowi miałem okazję poznać człowieka, który zgodnie ze słowami Carlosa Fuentesa zmienił oblicze latynoamerykańskiej powieści poprzez przekroczenie naturalizmu i wynalezienie realizmu magicznego.

Wasz Ambrose




[1] na białym tle herb narodowy: dwie pantery, odpoczywające – ale zawsze czujne na dwóch bokach złotego trójkąta, w którego środku widać dwie ręce kobiece: Indianki i białej (w kraju, gdzie białe kobiety nie odzywają się do Indianek) zrywające łańcuch; Prawo azylu ze zbioru Wojna czasu, Alejo Carpentier, przeł. Kalina Wojciechowska, wyd. Czytelnik, Warszawa 1974, s. 129 – 130

13 komentarzy:

  1. "Powrót do ziarnka" przypomina mi trochę "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, też przyszedł mi do głowy tytuł tego filmu, chociaż go nie oglądałem :)

      Usuń
    2. Film genialny, ale nie zapominajmy, że najpierw było opowiadanie Fitzgeralda.

      Usuń
  2. Wiesz, że jeżeli gdzieś pada hasło "realizm magiczny", to rzucam wszystko i biegnę. Z ciekawością zatem przeczytałam o twoich wrażeniach z "Wojny czasu". Osobiście znam autora ledwie z jednego opowiadania zamieszczonego w zbiorze "Piętnaście opowiadań iberoamerykańskich", ale wspominam to spotkanie pozytywnie. Choćby dlatego, że mimo upływu czasu nadal pamiętam, że tam był i o czym opowiadał. Przy grudniowym wypadzie do biblioteki zapytam o polecany przez Ciebie zbiór (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :) I ośmielam się wysnuć przypuszczenie, że zbiór mógłby Ci przypaść do gustu. Ja trafiłem na niego przez przypadek - szukałem jakiś powieści na dziale literatury hiszpańskojęzycznej, ale nazwisko Carpentier kołatało mi w głowie od pewnego czasu i jak tylko tomik wpadł mi w ręce, to od razu postanowiłem go wypożyczyć i przeczytać :) Ja do tej pory kojarzyłem Carpentiera wyłącznie z nazwiska, dlatego nie wiedziałem do końca, czego mogę się spodziewać - teraz jestem światem kunsztu tego pisarza i pewnie będę kontynuować z nim znajomość :)

      Usuń
  3. Faktycznie rokuje na ciekawą lekturę. Już samo to, że z Kuby, kraju który intryguje mnie szczególnie, wystarczyłoby, by mnie zainteresować. A uwzględniając całą resztę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie lektura może okazać się zajmująca, tym bardziej, że Alejo potrafił popatrzyć na swój kraj z pewnym dystansem - na Kubie się nie urodził, dorastał tylko częściowo, a więc w pewnym sensie jest człowiekiem z zewnątrz :)

      Usuń
  4. Czytałam niegdyś "Podróż do źródeł czasu" (też w pewnym przecież sensie - o czasie) i zachwyciłam się tą książką. Z wielką przyjemnością poczytałam u Ciebie o życiu pisarza. Nie wiem zupełnie dlaczego nie wpadły mi w ręce inne tytuły. Chętnie poszukam zbioru, który prezentujesz. To będzie w jakimś sensie "podróż do źródeł":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za ten tytuł - będąc w bibliotece szukałem powieści, a trafiłem na zbiór. Teraz z pewnością będę rozglądał się za utworem, który wspominasz. Mam nadzieję, że natknę się na niego w najbliższym czasie ;)

      A co do czasu, jak widać Carpentier chętnie podejmuje tę tematykę.

      Usuń
  5. Ciekawa rzecz, że w jeszcze innym utworze Carpentiera, "Podróży do źródeł czasu", pojawia się w tytule słowo "czas" :-)
    Carpentiera do tej pory znałam tylko z nazwiska, ale teraz widzę, że warto zainteresować się jego pisarstwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, Ola także wspominała o tym utworze - mam zamiar zapoznać się z nim osobiście :) Carpentiera serdecznie polecam. Jesteś cierpliwą czytelniczką, więc istnieje prawdopodobieństwo, że mógłby Ci się spodobać :)

      Usuń
  6. Jeśli chodzi o Alejo Carpentiera to tak trochę nieśmiało, jak na pierwszą wizytę przystało, podrzucę dwie pozycje.
    Pierwsza to drobiazg, ale cudowny. Rzecz nazywa się "Koncert barokowy", w Polsce wyszła pod koniec lat siedemdziesiątych. Opowiada o tym, jak pewien Rudowłosy Ksiądz przygotowuje się do premiery pewnej swojej opery. Czyli mówiąc po ludzku Vivaldi wystawia w Wenecji swoją operę "Motezuma". Opera należy do zaginionych dzieł Vivaldiego. W tym drobiazgu widać, że Carpentier był muzykologiem :-)
    Druga propozycja to jednak jego chyba opus magnum, czyli "Eksplozja w katedrze". Francja czasów rewolucji, Karaiby, los jednostek na tle losów świata... do wyboru, do koloru ;-) Uprzedzam barokowość stylu Carpentiera osiąga tu apogeum.
    Jeśli chodzi o moją konsekwencję ;-), to przypomniało mi się, że przecież pierwsza jego powieść "Królestwo z tego świata" jednoznacznie jest kojarzona ze swoistym manifestem realizmu magicznego. Rzecz bardzo niezwykła.
    Przepraszam, mam brzydki zwyczaj rozpisywania się :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten wpis, który zawiera b. wiele ciekawych informacji. Do Carpentiera przymierzałem się od pewnego czasu i widzę, że moje pierwsze spotkanie z pewnością nie będzie ostatnim. Z przyjemnością rozejrzę się za proponowanymi utworami.

      Muzykologiczne zacięcie Carpentiera wychodzi także w omawianym przeze mnie zbiorze. Najlepiej widoczne jest ono w "Osaczeniu" - akcja rozgrywa się w operze, jednym z bohaterów jest były student muzykologii, etc.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)