Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

sobota, 20 września 2014

"Lis z Gór i Lis z Nizin" José María Arguedas - El Zorro

Lis z Gór i Lis z Nizin

José María Arguedas

Tytuł oryginału: El zorro de arriba y el zorro de abajo
Tłumaczenie: Zofia Wasitowa
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Seria: Współczesna Proza Światowa
Liczba stron: 269






Człowiek przychodząc na świat staje się jednym z wielu niewielkich trybików ogromnej i skomplikowanej machiny. Jednak stopień złożoności tego tworu, jego wysoka miara ukształtowania oraz spora rezystywność na jakiekolwiek zmiany, na pierwszy rzut oka nie są zbyt dobrze widoczne, szczególnie dla młodego organizmu ludzkiego, który odkąd tylko dorasta, coraz lepiej odbierając różnorodne bodźce płynące z otoczeniami, karmiony jest niedopowiedzeniami, schematami oraz uproszczeniami. Jednak w miarę postępującej nauki samodzielnego myślenia, kiedy to na własną rękę poczynamy badać otaczającą nas rzeczywistość, odkrywamy, że jest ona wręcz przerażająco niejednoznaczna, a próba zrozumienia mechanizmów, jakimi się ona rządzi wykracza poza możliwości umysłowe przeciętnego człowieka. W dodatku świat coraz mocniej odsłaniający swoje prawdziwe oblicze, które naznaczone jest złośliwością, okrucieństwem, bezmyślnością, egoizmem, cierpieniem innych, dla niejednego okazuje się rozczarowujący, podobnie zresztą jak ludzie, którzy go kształtują. Z tego względu w sercach wielu młodych osobników rodzi się poczucie buntu, kontestacja, nie pozwalająca akceptować jawnej niesprawiedliwości, ułomności reguł, które decydują o pożałowania godnym losie całych rzesz ludzkich. Jednym z odruchów może być chęć poprawy dostrzeżonych wad, dokonania korekt, wprowadzenia niezbędnych poprawek – warto jednak zdać sobie sprawę, że te działania najczęściej wiążą się z koniecznością pozbawienia życia tych, którzy będą sprzeciwiali się postulowanym zmianom. Innym, wcale nie tak rzadkim, przejawem niezgody na zastany stan rzecz jest samobójcza śmierć, jako akt najwyższej desperacji, wynikający z niemożności pogodzenia się z życiem, jakie przypadło nam w udziale od losu. Można powiedzieć, że tę właśnie drogę – samobójstwa z racji braku możliwości przystosowania się do twardych i brutalnych reguł współczesnej rzeczywistości – wybrał peruwiański pisarz José María Arguedas. Ale zanim odszedł, zdołał wyrazić protest wobec tego nieprzyjaznego i niesprawiedliwego świata, który zawarł w swojej twórczości, cenionej nie tylko na kontynencie południowoamerykańskim.

José María Arguedas Altamirano, bo tak brzmi pełne imię tego artysty, urodził się w 1911 roku w Andahuaylas, a zmarł w 1969 roku w Limie. Ogromny wpływ na życie oraz twórczość przyszłego literata miało miejsce, w którym dorastał oraz wychowywał się. Arguedas przyszedł na świat jako syn białego adwokata, ale dzieciństwo spędził na indiańskiej prowincji. Wcześnie osierocony przez matkę, w wieku zaledwie trzech lat, pozostawał pod opieką macochy, która nie darzyła pasierba zbyt wielką czułością. Często karała go i poniżała, głównie poprzez konieczność egzystencji pośród Indian. Arguedas jadał więc w kuchni razem z indiańską służbą, sypiał pośród indiańskich parobków. W rezultacie pierwszym językiem, którym posługiwał się twórca był keczua. Hiszpańskim zaczął władać dopiero jako czternastoletni chłopiec. Arguedas w swoim dorosłym życiu wielokrotnie podkreślał, że najwięcej serca oraz życzliwości zaznał właśnie od Indian. Miłość do rdzennych mieszkańców Ameryki Łacińskiej zaowocowała studiami na wydziale antropologicznym. Po zakończonej nauce Arguedas pracował m.in. jako nauczyciel w rejonie Cusco, gdzie zajmował się zbieraniem ustnych przekazów, legend oraz podań w języku keczua. Koniec końców Arguedas doczekał się tytułu doktora antropologii oraz stanowiska kierownika Wydziału Etnologii na Uniwersytecie San Marcom w Limie. Równolegle kwitła kariera literacka Arguedasa, który debiutował w 1935 roku tomem opowiadań Aga. W 1971 roku, a więc dwa lata po samobójczej śmierci artysty, ukazała się powieść Lis z Gór i Lis z Nizin, z którą polski czytelnik może zapoznać się dzięki Państwowemu Instytutowi Wydawniczemu i jego wspaniałej serii Współczesna Proza Światowa.
Wydaje się, że już na wstępnie należy zaznaczyć, że lektura Lisa z Gór i Lisa z Nizin jest doświadczeniem dość niezwykłym. Na owo wrażenie niezwykłości składają się dwie rzeczy. Pierwszą jest forma utworu, która stanowi połączenie klasycznej powieści oraz fragmentów dziennika, prowadzonego przez autora. Zapiski Arguedasa odznaczają się bardzo intymnym charakterem, momentami przypominają wręcz próbę spowiedzi czy też rozliczenia się z własnym życiem, twórczością oraz osiągnięciami. Literat komentuje zarówno swoją prozę jak i pisarstwo innych artystów południowoamerykańskich, ale w jego słowach trudno doszukać się zawiści, zazdrości, albo chęci przypodobania się. Arguedas podejmuje polemikę, rozpoczyna dyskusję, wytacza argumenty, które krążą wokół istotnego tematu, jakim jest kształt kontynentu południowoamerykańskiego. Najbardziej zajmującą kwestią okazuje się ojczyzna artysty, której losów nie sposób rozpatrywać bez odniesienia się do historii całego kontynentu. Arguedas ukazuje złożoność etniczną Peru, która odzwierciedla społeczną niejednorodność pozostałych państw Ameryki Łacińskiej, nieuchronne zmiany, zachodzące w kraju, którego złoża są brutalnie eksploatowane, ewolucję kulturową obszaru, którego odwieczne wierzenia i tradycje ścierają się z chciwym i bezwzględnym kapitalizmem. Arguedas jawi się jako typowy artysta iberoamerykański, czyli twórca zaangażowany w politykę, w losy i oblicza swojego narodu, w interesy zamieszkujących go ludzi. Podobnie jak choćby wspominani na kartach dziennika Julio Cortázar, Mariano V. Llosa, Juan Carlos Onetti czy Carlos Fuentes, stara się on bronić słabszych, daje dojść do głosu tym, których potrzeby są na ogół przemilczane, a więc prostemu ludowi. Arguedas jest podporządkowany sprawie, wyższej idei. Jego obowiązkiem jako artysty jest walka za pomocą pióra i słów. Warto zaznaczyć, że peruwiański artysta był ogromnie wymagający zarówno wobec siebie jak i w stosunku do innych, stąd dość obszerna polemika na kartach dziennika, wśród której nie brakuje zarzutów pod adresem tego całego Fuentesa, czy owego Cortázara. Drugim elementem, decydującym o niepowtarzalnym charakterze Lisa z Gór i Lisa z Nizin jest fakt, że autor, wkrótce po zredagowaniu dzieła, przy próbie samobójstwa postrzelił się w głowę i zmarł po pięciodniowej agonii. Z tego powodu w trakcie czytania towarzyszy czytelnikowi bolesna świadomość, że w miarę zagłębiania się w tekst, poprzez pochłanianie kolejnych stronic, nieuchronnie zbliżamy się do końca, ale końca podwójnego i nieodwołalnego – książki oraz życia pisarza, który uczynił to, o czym wspominał już na początku utworu. Odszedł z tego świata, bowiem powiedział wszystko, co miał do przekazania, ponadto czuł się niezdolny do prawdziwej walki, do rzetelnej pracy, a pragnął uniknąć losu niezdatnego do niczego, chorego człowieka, żałosnego świadka toczących się wydarzeń.
Akcja samej powieści została osadzona w Chimbote, największym mieście peruwiańskiego departamentu Ansach, położonym nad zatoką Chimbote, słynącym z przemysłu konserwowego oraz połowu sardeli. Scenerię dla mocno rozbudowanej, wręcz rozwleczonej fabuły stanowią kutry rybackie, burdele, portowe tawerny oraz fabryki mączki rybnej. Bohaterami są przedstawiciele całego społeczeństwa, począwszy od góry drabiny społecznej, a skończywszy na samym jej dole – dyrektorzy fabryk, szyprowie, dziwki i kurwy, pijacy, gringo [1], zambo [2], pedały, boży torreadorzy, duchowni, handlarze, przekupy, działacze związkowi oraz zwykli szaleńcy. Arguedas portretuje codzienne życie wszystkich tych osobników, których łączy jedynie miejsce zamieszkania. Utwór utrzymany jest w specyficznym, mocno naturalistycznym klimacie – wręcz wyczuwalny jest zapach krwi, rozpruwanych wnętrzności, fetor odpadów, smród zjełczałego tłuszczu, nie brakuje obrzydliwych opisów czy mocno wulgarnego języka, napiętnowanego pogardą oraz nienawiścią. Brakuje pojedynczych postaci, których losami czytelnik mógłby się szczerze przejąć i zainteresować. W ich miejsce pojawia się bohater zbiorowy, którego stanowi społeczność Chimbote. Podmiot liryczny zwraca szczególną uwagę na biedaków zamieszkujących liczne dzielnice nędzy. Autor prezentuje ich smutną i ciężką dolę, niemal beznadziejną i w większości przypadków z góry skazaną na niepowodzenie walkę z przeciwnościami losy, które zdają się wyrastać na każdym kroku.
Arguedas w bardzo interesującym stylu naświetla dualizm, którym dotknięte jest społeczeństwo peruwiańskie, dualizm, jaki zasygnalizowany został już w tytule. Dwa lisy, z Gór oraz z Nizin to dwa oblicza narodu peruwiańskiego, wśród których można wyróżnić mieszkańców wybrzeża (Kreoli, białych i obcokrajowców) oraz górali, czyli Indian, będących potomkami Inków. Autor duży nacisk kładzie na ukazanie perypetii górali, którzy postanowili opuścić swoje podniebne siedziby i poszukać pieniędzy, mylnie utożsamianych ze szczęściem wśród portowych nizin – przybywają oni z selwy [3], przedzierają się leśnymi ścieżkami, forsują rzeki milczące od nadmiaru wód i stają się rybakami, robotnikami, handlarzami, ulicznymi grajkami oraz żebrakami. Przyczyniają się do powstawania kolejnych dzielnic biedoty, które coraz szczelniejszym kordonem zaczynają otaczać bogatsze rejony miasta.
Tytułowa dwoistość może być interpretowana także w inny sposób – w Chimbote, co noc pojedynek prowadzą jasność, której źródłem są latarnie zamożniejszych dzielnic oraz bezbrzeżna ciemność, w jakiej pogrążone są dzielnice nędzy. Czytelnik jest także świadkiem starcia pomiędzy prostymi robotnikami, którzy walczą o swoje prawa w z właścicielami fabryk, pragnących pomnażać swój zysk na wszystkie możliwe sposoby, także poprzez obniżenie nakładów finansowych na siłę roboczą. Arguedas ujawnia bardzo ciekawe praktyki, których dopuszczali się kapitaliści w celu trzymania swoich pracowników w pętach finansowej zależności – robotnicy uczeni są rozrzutności, trwonienia pieniędzy, życia na kreskę, ciągłego opróżniania kieszeni. Pod nos pchane są im kurwy i pijaństwo, które mają doprowadzić do upodlenia oraz wzajemnego skłócenia. Arguedas przedstawia demoralizację społeczeństwa, silnie powiązaną z międzynarodową dżumą nawiedzającą południowoamerykański kontynent, której składnikami są Petrolium Company, Esso, Lobitos, funt szterling, dolar, etc. Tym samym autor odsłania władzę i pogardę, nieukrywaną lub tylko z lekka osłodzoną, jaką wobec narodów połowy świata odczuwają Amerykanie, a więc uczucia, które prowadzą do zepsucia i zezwierzęcenia – jankescy zdobywcy zamiast uczyć się od starych ludów, wolą podsycać waśnie i chaos w ich łonie i między nimi, stawiając sobie bezsensowny i nierealny cel ukształtowania ich wszystkich podług jednej formy, aby potem wypić je jak butelkę coca-coli.
Ale gdzieś w tym morzu zepsucia i moralnej zgnilizny znalazło się również miejsce do zaprezentowania rozbudowanego świata wierzeń, mitów, podań i legend Indian Keczua, który przetrwał mimo hiszpańskiej konkwisty, naznaczonej bestialstwem i okrucieństwem. Arguedas wplata w swoją prozę liczne wstawki w języku keczua oraz ustne przekazy, które udało mu się zebrać podczas pracy w charakterze antropologa, dzięki czemu zarówno prezentuje czytelnikowi bogactwo kultury Indian, chroniąc ją równocześnie przed zagładą i zapomnieniem.
Książka, jako powieść, prawdopodobnie pozostała dziełem nieukończonym. Na ostatnich kartach dziennika czytelnik może dowiedzieć się, w jaki sposób Arguedas planował poprowadzić fabułę – otrzymujemy więc wyciąg następnego rozdziału. Mimo to, po przewróceniu ostatniej kartki, trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z całością, płodem kompletnym, w którym wszystko, co istotne zostało powiedziane albo przynajmniej zasygnalizowane. Klarowną pieczęcią oznaczającą zakończenie dzieła jest samobójcza śmierć autora, która stanowi naturalne dopełnienie oraz dopowiedzenie tego, czego nie udało się przekazać za pomocą słów.

Wasz Ambrose



[1] gringo (hiszp.) – pierwotnie tym mianem określano cudzoziemca oraz osoby nie mówiące po hiszpańsku. Z czasem nabrało ono pogardliwego wydźwięku na określenie osób pochodzących ze Stanów Zjednoczonych; w Ameryce Południowej potoczne określenie turysty;
[2] zambo (hiszp.) – mieszaniec murzyńsko-indiański;
[3] selwa (hiszp.)– regionalna nazwa tropikalnego, wilgotnego, wiecznie zielonego lasu równikowego, stosowana w Ameryce Południowej. 

18 komentarzy:

  1. Widzę, że u Ciebie znowu książka z serii Współczesna Proza Światowa. Pozycji z tej serii znam znacznie mniej niż z serii KIK i serii Nike, ale myślę o tym, by to zmienić. Zawsze się zastanawiałam, co oznacza tajemniczy tytuł "Lis z Gór i Lis z Nizin" i teraz wreszcie wiem - symbolizuje dwa oblicza narodu peruwiańskiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, ja po Współczesną Prozę Światową sięgam najczęściej, jeśli chodzi o wydawnicze serie, może dlatego, że jeszcze na żadnej książce się nie zawiodłem. Ale KIK oraz Nike także bardzo wysoko sobie cenię - żeby nie być gołosłownym, zdradzę, że w bliższej przyszłości pojawi się recenzja "Panny" autorstwa Ivo Andricia :)

      Mnie tytuł również wydał się ogromnie frapujący i dodam jeszcze, że owe Lisy mają ścisły związek z mitologią Indian keczua - zdają się pełnić rolę chochlików czy też przewrotnego losu - w krytycznych sytuacjach podsuwają głównemu bohaterowi (pozytywnemu) rozwiązanie danego problemu :)

      Usuń
    2. O, co za niespodzianka, "Pannę" czytałam w okresie wakacyjnym, będziemy mogli porównać wrażenia :)
      Wiele książek z serii Współczesna Proza Światowa ma frapujące tytuły. Mnie ogromnie zaintrygował tytuł "Fakultet snów". Kilka dni temu sięgnęłam po tę książkę, by się przekonać, do czego nawiązuje tytuł, i by trochę się oswoić z serią, którą dotychczas omijałam.

      Usuń
    3. Ha, to faktycznie koincydencja jest dość niezwykła, bowiem ja "Pannę" wypożyczyłem w związku z moim okresem wakacyjnym - w trakcie urlopu gościłem w Chorwacji i szukałem jakiegoś bałkańskiego nazwiska :)

      "Fakultet snów" rzeczywiście brzmi dość niezwykle, podobnie zresztą jak nazwisko autora :) Idę zatem przekonać się jak idzie oswajanie tej wspaniałej serii :)

      Usuń
  2. Najbardziej intryguje mnie właśnie ten dualizm. Wielość interpretacji również zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też właśnie ta dwoistość najbardziej przypadła do gustu. Naprawdę interesujący zabieg :)

      Usuń
  3. Sam nie wiem, co o tym myśleć. Nie mam na myśli Twego tekstu, jak zwykle jest świetny, chodzi raczej o samą książkę. Zacznę od samego samobójstwa pisarza. Jego los wcale nie był, relatywnie do innych, taki znowu okropny, a jego rola, wyznaczona przez los, czymś, z czym nie można się pogodzić. Druga sprawa to umiejscowienie powstania powieści i śmierci autora w czasie. 1969 rok. Czasy, gdy świat wydawał się zdecydowanie prostszy, bardziej spolaryzowany niż teraz. Co by powiedział dziś?

    A sama książka? Myślę, że wymaga wiele od czytelnika, choćby ze względu na problematykę i czas, który upłynął od jej powstania. W Ameryce Południowej pojawiły się pomysły na nowe społeczeństwo, których pisarz nie nie zobaczył i nie uwzględnił, gdyż zbyt pochopnie palnął sobie w łeb. Też zresztą niezbyt udolnie. Nie trafić z przyłożenia... Inna sprawa, że te pomysły ustrojowe też okazały się nieudane, podobnie jak komunizm radziecki, ale trzeba brać je pod uwagę przy rozmyślaniach o społeczeństwach tego regionu. Ewidentnie miał świetne pióro, tutaj mam do Ciebie pełne zaufanie, ale nasuwa się pytanie, czy pisarz był naprawdę bystrym obserwatorem i poszukiwaczem odpowiedzi. Nie wydaje mi się. Stoi to dla mnie w sprzeczności z jego decyzją o zakończeniu swego żywota. Chyba, że był jakiś powód tej decyzji, o którym nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm..., hm..., ciężko mi polemizować bowiem nie znam dokładnie okoliczności śmierci Arguedasa, nie jest możliwe także zyskanie 100 % pewnych informacji co do samych motywów, ale z tego co można przeczytać w prezentowanym utworze, autor traktował życie bardziej jako coś męczącego, rodzaj kary, niekończącej się udręki. Kiedy poczuł, że jego rola dobiegła końca, że absolutnie nie ma już nic ciekawego do powiedzenia, postanowił odebrać sobie życie, ale ponieważ jak sam wspomniał, był tchórzem, ręka mogła mu zadrżeć przy pociąganiu za spust. Pamiętaj przy tym, że nie można każdego oceniać wedle tej samej miary - z Twojej perspektywy jego egzystencja prezentowała się całkiem znośnie, ale wg jego aparatu percepcyjnego wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej. Dla jednych życie jest darem, a dla innych przekleństwem :)

      Usuń
    2. Oczywiście masz rację, Ale może kluczowe jest to właśnie, iż on chciał mówić, a gdy powiedział wszystko (w swej ocenie), to nie miał po co żyć? Ja mam inaczej - warto żyć choćby po to, by słuchać :) Tyle jest ciekawych rzeczy do usłyszenia, obserwowania, przeżywania...

      Usuń
    3. Fakt :) Na przykład mecze siatkówki, zwłaszcza mecz finałowy MŚ Polska-Brazylia. W górę serca, Polska mistrzem jest!! :) Cóż za emocje! Pozdrawiam ciepło, Panowie :)

      Usuń
  4. Rozświetlone dzielnice bogaczy i pogrążone w ciemnościach obszary nędzy przypominają mi anegdotę opisywaną przez Grzesiuka, gdy przyszła do nich do domu dziewczyna z "lepszego świata" i była w szoku, że wciąż nie ma u nich prądu i muszą wieczorami siedzieć przy lampie naftowej. "Ach, jaka bieda" załamywała ręce. Na to Grzesiuk podprowadził ją do okna i pokazał dom naprzeciwko, pogrążony w mroku. "Bieda jest tam" odparł "są ludzie, których nie stać na naftę".

    Sama powieść jawi się jako bardzo interesująca, zwłaszcza że opisuje stosunkowo nieznany świat z jego problemami i kontrastami.

    Wydaje mi się też, że nie ma większego sensu roztrząsanie czy pisarz miał większe lub mniejsze powody do popełnienia niż ktokolwiek inny. Nikt, kto ma odebrać sobie życie, nie kalkuluje tego tak na zimno, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jak pisał Cioran: "Najdziwniejszą cechą ludzi cierpiących jest ich przeświadczenie o absolutności ich cierpienia każące im wierzyć, że posiedli na nie monopol".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta anegdota, o której wspominasz kojarzy mi się z tematem slumsów, które nie tylko są fascynujące dla socjologa i psychologa społecznego, ale wbrew pozorom dają mieszkańcom więcej nadziei niż nie tylko Polska, ale i wiele innych z pozoru dużo lepszych miejsc. Temat tym bardziej nabierający aktualności, że procent ludności świata zamieszkujący w slumsach stale i gwałtownie rośnie. Zdaje się,że już ponad miliard mieszkańców naszej planety mieszka nie na wsi, nie w mieście lub miasteczku, ale właśnie w slumsie.

      Usuń
    2. Człowiek jest co prawda istotą stadną, ale indywidualizm zawsze odgrywał w ludzkiej historii ogromne znaczenie. Wielu osobników przekonanych jest o własnej wyjątkowości, niepowtarzalności i tyczy się to także cierpienia, bólu - to w pewnym sensie nobilitujące, żyć ze świadomością, że nosi się na barkach ciężar egzystencji całego świata :)

      Usuń
  5. Zaiste bardzo ciekawa propozycja. A recenzja - chapeau bas!
    Trafiłam tutaj ze strony Temporady, czyli Sebastiana Kukli - i widzę, że będę wpadać częściej. Gościnnie tu u Was, a także ciekawie :)
    Pozdrawiam - monweg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, a książka jest faktycznie bardzo, bardzo interesująca, szczególnie ze względu na te wstawki z dziennika.

      Miło nam, że udało Ci się tutaj dotrzeć - proszę się rozgościć i czuć się jak u siebie :)

      Usuń
  6. Książka strasznie interesująca. Bardzo chciałabym przeczytać. Tylko doskwiera mi brak czasu na to wszystko, co chciałabym poznać :)

    Ambrose gwoli ścisłości to nie zmieściłeś się w terminie w wyzwaniu Czytam Murakamiego. No! Nie kłóć się ;)
    pozdrawiam xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak czasu to chyba problem każdego mola książkowego - praca, rodzina, inne zainteresowania, nie sposób z tego zrezygnować, żeby poświęcić się wyłącznie czytaniu :)

      Faktycznie, chyba źle zrozumiałem regulamin. Sądziłem, że muszę przeczytać 1 książkę na dane półrocze, dlatego byłem przekonany, że mam czas do grudnia :) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dodałeś ostatnią książkę w styczniu, więc miałeś czas do końca lipca...??? nie do grudnia. Chyba, że o jakimś wpisie mnie nie powiadomiłeś...?

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)