Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

wtorek, 6 maja 2014

Diabelska komedia


Jan Drda



Igraszki z diabłem


(oryg. Hrátky s čertem)

Teatr i telewizja (kino) to dwa różne światy, które wymagają od twórców diametralnie innego podejścia, a od aktorów kompletnie odmiennej gry, podobnie jak i inne wymagania stawiają przed wszystkimi, którzy uczestniczą w realizacji spektaklu teatralnego czy też filmu. Dla widza są też jakby przeciwstawnymi sposobami realizacji tego samego celu – zapewnienia mu godnego widowiska. To co jest zaletą jednej ze sztuk, dla drugiej jest piętą achillesową i odwrotnie. Siłą kina jest powtarzalność. Każdy film można odtwarzać wielokrotnie, by zwrócić uwagę na rzeczy, które z tych czy innych powodów uciekły nam przy pierwszej emisji. Można go nawet zatrzymać w dowolnym miejscu i przewinąć w innym albo w kółko delektować się ulubionym obrazem. Teatr jest ulotny, jednorazowy i niepowtarzalny. Nigdy nie da się dwa razy obejrzeć tej samej sztuki. Za każdym razem gra aktorów jest nieco inna. Czasami ważną rolę pełnią jeszcze inne niepowtarzalne elementy, jak choćby reakcja publiczności. Nawet nagranie sztuki przy pomocy kamery nie zachowa i nie umożliwi odtworzenia wrażeń ze spektaklu. Kamera, podobnie jak obiektyw fotograficzny, działa na zupełnie innej zasadzie niż oko ludzkie, i nawet samego obrazu nie jest w stanie przekazać widzowi w sposób, w jaki odbiera go bezpośredni obserwator. A co dopiero mówić o bezpośredniej więzi aktora z widzem. Od czasu powstania przepaści miedzy sztuką filmową i teatralną próbuje się ją jednak zasypywać właśnie przez rejestrowanie wydarzeń scenicznych kamerą. W moim odczuciu z reguły są to przedsięwzięcia nie do końca udane. Z teatru biorą siermiężność scenografii, a z filmu brak here and now, czyli szczególnego skupienia, poczucia bycia tu i teraz, w tym wypadku w świecie wykreowanym w sztuce, w kontakcie z działającymi w nim postaciami z krwi i kości. Są jednak wyjątki, głównie w przypadkach, gdy sztuka teatralna od początku nie jest realizowana z zamiarem wystawienia na deskach teatru i przed żywym widzem, a przed okiem kamery, z uwzględnieniem jej odmienności w porównaniu do ludzkiego sposobu percepcji.

Jan Drda, nieżyjący już czeski dziennikarz, prozaik i dramaturg (1915-1970) pochodził z rodziny robotniczej, ale zdobył maturę i studiował filologię klasyczną oraz slawistykę na uniwersytecie w Pradze, choć ich nie ukończył. Zaczął publikować już przed wojną. Brał udział w podziemnej walce z okupantem hitlerowskim, a po wyzwoleniu został świadomym twórcą zaangażowanym, członkiem Komunistycznej Partii Czech. Wydaje się jednak, że cały czas był człowiekiem kierującym się własną oceną tego, co moralne, a co nie, za co zapłacił odpowiednią cenę, gdy w 1968 przeciwstawił się bratniej pomocy, jakiej Czechosłowacji postanowiły udzielić czołgi państw Układu Warszawskiego.

W Polsce dorobek Drdy jest szerszemu ogółowi praktycznie nieznany, więc tym bardziej warto przypomnieć sztukę w dziewięciu obrazach pod tytułem Igraszki z diabłem napisaną jeszcze w czasie niemieckiej okupacji, a po raz pierwszy wydaną w Czechach w 1946 , zaś nad Wisłą w 1949. Premiera u sąsiadów odbyła się w Pradze w Stavovskim divadle w 1945, a u nas w 1948 w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi w reżyserii Leona Schillera. Był to wielki sukces i w ciągu 60 lat doczekała się na deskach polskich teatrów ponad pięćdziesięciu wystawień.

Są to niestety przeżycia poza naszym zasięgiem – uleciały raz na zawsze w momencie, gdy kurtyny zapadały po ostatnich oklaskach. Na szczęście Igraszki z diabłem pokazano również w Teatrze Telewizji – po raz pierwszy w 1966 r. w reż. Władysława Jaremy, a drugi w wersji nagranej w 1979 r. w reżyserii Tadeusza Lisa. Właśnie tą ostatnią, w dodatku niezwykle udaną, możemy w każdej chwili się delektować. Można ją oglądać online, w telewizji, kupić na płytce. A jest co podziwiać.

Obsada jest prawdziwie doborowa:
  • Marian Kociniak jako Marcin Kabat
  • Jerzy Kamas jako diabeł Solfernus
  • Jan Kociniak jako anioł Teofil
  • Wojciech Pokora jako pustelnik Scholastyk
  • Magdalena Zawadzka jako Kasia
  • Krzysztof Kowalewski jako zbój Sarka-Farka
  • Janusz Gajos jako diabeł Omnimor
  • Barbara Wrzesińska jako królewna Disperanda
  • Tadeusz Kondrat jako diabeł Belzebub
  • Marek Kondrat jako diabeł Lucjusz
  • Andrzej Fedorowicz jako łowczy
  • Zdzisław Wardejn jako diabeł Belial
  • Jan Prochyra jako diabeł Karborund
  • Jan Jurewicz jako diabeł
  • Janusz Rewiński jako diabeł
  • Maciej Szary jako diabeł
Utwór zrealizowany jest w konwencji komedii z dodatkami przedstawienia dla dzieci podkreślonymi prostą scenografią oraz licznymi elementami ludowymi. Główną postacią jest weteran wojenny Marcin Kabat, który po wieloletniej służbie powraca w rodzinne strony. Po drodze spotka strasznego rozbójnika, kandydata na świętego, napaloną pyskatą dziewoję i naiwną królewnę, diabły i anioły. Fabuły oczywiście nie będę zdradzał. Nie jest szczególnie skomplikowana, ale miło zaskakująca. Całość suto okraszona humorem, miejscami ironiczna, przypomina stare czeskie komedie z połowy XIX wieku (jak twierdzą znawcy).

Zdaje się, że konwencja nieco już archaiczna nie nadaje się do stworzenia niczego odkrywczego, ale Igraszki z diabłem okazują się prawdziwie ponadczasowe. Choć od prapremiery minęły już pokolenia, sztuka pozostaje wciąż świeża i nawet z tą pewną prymitywnością naszego Teatru Telewizji można mieć wrażenie, iż została zrealizowana wczoraj, a wszystko jest celowym zabiegiem.

Pomimo pierwszego wrażenia sugerującego zwykłą bajeczkę dla dzieci szybko przekonujemy się, iż w sztuce ukryto wyraźną warstwę moralizatorską, skierowaną do odbiorcy w każdym wieku. Na szczęście całość do końca łączy przesłanie moralne z komediową lekkością i po zakończeniu spektaklu nie pozostawia widza z żadnymi negatywnymi emocjami. Sam nie wiem komu to w dzisiejszej rzeczywistości bardziej potrzebne – znerwicowanym dzieciom czy jeszcze bardziej zestresowanym dorosłym, ale i jednym i drugim ta lekkość wyjdzie na zdrowie. A morał gdzieś tam przemycony pewnie kiedyś wykiełkuje.

Wszystkich, którzy jeszcze Igraszek nie znają, zapraszam do obejrzenia, a tym, którzy oglądali, do przypomnienia sobie i polecenia bliskim


Wasz Andrew

9 komentarzy:

  1. Lubię przedstawienia teatralne, ale żadnej ze sztuk prezentowanych na deskach Teatru Telewizji jakoś nie dane było mi obejrzeć. Pora chyba na ten pierwszy raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żelazny punkt wigilijnego programu TV "za komuny" i był to jeden z jaśniejszych punktów tego programu :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. I teraz mam dylemat, bo pamiętam, że pisałam komentarz, ale nie wiem co się z nim stało. Ja oczywiście mam zaległości jeśli chodzi o literaturę czeską, ale dzięki temu, że bliska mi osoba studiuje filologię słowiańską, skupiając się na języku czeskim i chorwackim wierzę, że nadrobię zaległości w tej dziedzinie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten spektakl Teatru Telewizji to jedno ze wspomnień z dzieciństwa. Skoro pierwsze było w 1979, z pewnością go nie widziałam, na pewno oglądałam którąś powtórkę w latach 80-tych. Pamiętam, że wydawała mi się ta sztuka rozbuchana seksualnie - jak to się człowiek zmienia na stare lata ;-)
    Bardzo podobał mi się też spektakl o Napoleonie chyba z Anną Seniuk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No - na skojarzenie z rozbuchanym seksem jakoś nigdy nie wpadłem :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)