Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

wtorek, 4 grudnia 2012

José Saramago "Ewangelia według Jezusa Chrystusa" - A gdyby tak Jezus ...

Ewangelia według Jezusa Chrystusa

José Saramago


Tytuł oryginału: O Evangelho Segundo Jesus Cristo
Tłumaczenie: Cezary Długosz
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Seria:  Mistrzowie Literatury
Liczba stron: 460





Książki kupuję namiętnie oraz regularnie, rzadko się jednak zdarza, bym świeżo nabytą pozycję przeczytał od razu, niejako z marszu. Większość moich najnowszych zakupów musi cierpliwie odleżeć swoje na półce, dojrzeć, napęcznieć, nim zdecyduję się po nie sięgnąć. Nie mam zielonego pojęcia, z czego to wynika, jest to działanie bardziej podświadome, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć żadną konkretną teorią. Reguła ta tyczy się zarówno powieści, które później mnie zachwyciły i na stałe wryły się w moją pamięć jak i tych słabszych. Podobny los dzielą dzieła autorów już mi znanych oraz lubianych. Nawet taka Książka dla Manuela autorstwa cenionego przez mnie nade wszystko Julio Cortázara odsiedziała jakieś pół roku, nim z radością zagłębiłem się w jej lekturze. Po tym przydługim wstępie, możecie uzmysłowić sobie, z jakim zdziwieniem stwierdziłem, że zaraz po wejściu w posiadanie Ewangelii według Jezusa Chrystusa, palę się wręcz z niecierpliwości, by dowiedzieć się, co też pogardzany przez władze Kościoła katolickiego, portugalski pisarz, laureat Nagrody Nobla, José Saramago ma do powiedzenia na temat życia oraz działalności Jezusa Chrystusa, jednej z najbardziej znanych oraz wpływowych postaci w całej historii ludzkości.
 
Oczywiście, że oczekiwałem skandalu. Nie była to jednak przyczyna, dla którego chciałem przeczytać tę pozycję. Wiedziałem, bowiem Saramago jest mi znany za sprawą Miasta białych kart, że powieść na pewno nie będzie ociekać blichtrem ani tanią sensacją. Spodziewałem się po prostu diametralnie innego podejścia do sylwetki najpopularniejszego Nazarejczyka od tego, które prezentują ojcowie Kościoła. Byłem niezmiernie ciekaw, jak Saramago przedstawił te lata z życia Jezusa, o których nie wspomniano żadnym słowem w Nowym Testamencie oraz dlaczego jego książka, uznana zresztą za bluźnierczą, tak rozsierdziła kościelnych monarchów.
 
Tekst z okładki książki zapewnia nas, że otrzymujemy opowieść o życiu Jezusa z Nazaretu w jego najbardziej ludzkim wymiarze, jakiego nigdy nie odważamy się objąć wyobraźnią. Saramago w sposób diabelnie ciekawy wykorzystał i wypełnił swoimi umysłowymi tworami wspomnianą przeze mnie lukę w życiu Jezusa, rozciągającą się od jego wczesnej młodości aż do 33 roku życia, kiedy to rozpoczął on swoje nauczanie. Chrystus został zatem przedstawiony jako stuprocentowy człowiek, borykający się na co dzień z przytłaczającą niekiedy ilością przyziemnych problemów, natomiast Maria oraz Józef zostali odarci z mitologicznych szat, w które są przywdziewani. Pisarz zaprezentował momentami trudne i niełatwe relacje panujące w rodzinie, nakreślił swoich bohaterów w obliczu podejmowania ciężkich dla nich decyzji, wreszcie, namalował nam obraz Jezusa jako młodzieńca żywiącego urazę i pretensję zarówno do swojego ojca jak i matki oraz jako człowieka potrzebującego miłości i wsparcia, popełniającego błędy i pomyłki.
 
Co do skandalizującej otoczki, to rzeczywiście człowiek głęboko wierzący ma się prawo momentami poczuć się urażony. Saramago z gracją walca dosłownie przemielił dogmat o niepokalanym poczęciu, zburzony został również obraz idealnej świętej rodziny, oberwało się także i to solidnie, modelowi 2 + 1. Jednym słowem, portugalski pisarz w niczym nie ograniczał swojej wyobraźni, nie krępując się zupełnie przyjętymi wzorcami, które od lat stosujemy w odniesieniu do Jezusa, Maryi czy Józefa. Z punktu widzenia wiary zabieg ten jest dość okrutny i pewnie przez wielu uważany za bezpodstawny, trzeba jednak przyznać, że w kilku przypadkach nadaje on większego realizmu kreślonym postaciom, które stają się nam o wiele bliższe.
 
Wszystko to sprawia wrażenie błahostki, jeśli przyjrzymy się, jak ciężkiego kalibru oskarżenia zostały wytoczone przez Saramago samemu Bogu. Trzeba jednak uprzednio przyznać pisarzowi, że obraz Jahwe, który zostanie poddany bezlitosnej krytyce, wcale nie jest aż tak wydumany oraz fantazyjny, został po prostu stworzony w oparciu o księgi Starego Testamentu. Wydaje się, że Saramago wyłuskał z nich wszystkie negatywne cechy Jestem, który jestem i użył ich do kreacji Najwyższego. Bóg jawi się zatem jako mściwy, apodyktyczny tyran, pamiętający krzywdę do kolejnych kilku pokoleń, okrutny, bezlitosny dla wyznawców innych bożków, chłepcący bez umiaru krew zabijanych co rusz zwierząt ofiarnych, małostkowy i dumny, przekonany o własnej racji. Saramagowski Stwórca to egocentryk bez umiaru, skłonny do poświęcenia milionów istnień w celu umocnienia swojego panowania. O wiele bardziej ludzki wydaje się już diabeł, kornie błagający o przebaczenie Boga, świadom krwawej i bezsensownej ofiary, którą będzie musiała złożyć ludzkość w obronie wiary w Chrystusa oraz jego Ojca Niebieskiego. Przerażające, prawda?
 
Całość została napisana surowym i miejscami zawiłym stylem, dość dobrze imitującym ten znany z ewangelii. Ciekawa jest również sama forma: bardzo długie zdania, w których opisy przeplatane są z dialogami, oddzielanymi jedynie za pomocą przecinków, potrafią ciągnąć się wręcz w nieskończoność. Od czasu do czasu, całkiem niespodziewanie, niczym oaza na pustyni, trafiają się jeziora ironii, które tak znakomicie wkomponowane są w całość, że niekiedy, pogrążeni w monotonii kolejnych słów, możemy przejść obok nich, kompletnie ich nie zauważając.
 
Saramago kreując świat przedstawiony w Ewangelii według Jezusa Chrystusa kieruje się logiką oraz przyczynowością. Niemal każde zdarzenie istotne dla fabuły zostaje szczegółowo objaśnione, wiele faktów znanych nam z Nowego Testamentu zostaje niejako dopowiedzianych. Opisywane są precyzyjnie konsekwencje wynikające z czynionych przez Jezusa cudów i często przekonujemy się, że łamanie zasad fizyki, które na co dzień rządzą światem to tylko jedna, ta jaśniejsza strona medalu. Można odnieść także wrażenie, że portugalskiemu pisarzowi bardzo zależy na ukazaniu logicznej pułapki, wynikającej z przyjęcia zasady, że Bóg jest siłą wszechmogącą, z racji której wszystko istnieje i żyje, a każdy ruch, myśl, uczynek jest Bogu doskonale znany, bowiem nie ma dla niego ani przyszłości, ani przeszłości, ani teraźniejszości – jest tylko czas, który przed własnym Stwórcą nie skrywa żadnych tajemnic. Przystając na takie założenie, zaczynają rodzić się niewygodne pytania, których Saramago nie omieszkał nam, tj. czytelnikowi, zadać. Oczywiście polecam zapoznać się z nimi osobiście i następnie ocenić ich zasadność. Lub bezzasadność.
 
Krótko reasumując, rzeknę, że dla mnie lektura książki José Saramago okazała się niezwykłą przygodą intelektualną. Uważam, że oskarżenia o obrazoburczość są nieco na wyrost. Powieść jest z pewnością prowokująca i skłaniająca do refleksji, momentami godzi w dogmaty wiary chrześcijańskiej, ale pisarza zawsze możemy bronić stwierdzeniem, że prezentowana przez niego wizja to jedynie fikcja literacka, autorska interpretacja Nowego Testamentu, do której nie można przecież odebrać mu prawa. Z pewnością jednak znajdą się i tacy, którzy po przeczytaniu Ewangelii według Jezusa Chrystusa stwierdzą: Wszędzie są kanalie, dla których nie ma nic świętego. Oni w swoich szpetnych gębach mają zawsze dość śliny, aby opluć cudze świętości. Wszystko jest dla nich możliwe do splugawienia. 
 
P.S.
Mały konkurs, bez nagród – z jakiej sztuki pochodzą ostatnie, cytowane zdania na temat kanalii i plugawienia?
 
P.S.2
Konkurs nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem, ale mimo wszystko podaję odpowiedź. Cytowane słowa pochodzą ze sztuki Projekt Mesjasz autorstwa Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. Dramat znaleźć w październikowym magazynie literackim Radar (2012), który w całości został poświęcony twórczości oraz osobie Brunona Schulza.


3 komentarze:

  1. Najczęściej to ludzie słabej wiary są oburzeni rzekomo obrazoburczym przedstawieniem świętego/świętej. A paradoksalnie pokazanie takiej postaci od ludzkiej strony może przybliżyć ją.
    Po przeczytaniu dłuższego fragmentu "Ewangelii..." mam przeczucie graniczące z pewnością, że powieść spodoba mi się.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne spostrzeżenie. W momencie kiedy święty zstępuje z piedestału i udowadnia, że jemu także nie brakowało słabostek, trudnych chwil wahania i zwątpienia, okazuje się, że on także był/jest człowiekiem, a nie tylko marmurowym posągiem.

      Mam nadzieję, że to przeczucie Cię nie zawiedzie :)

      Usuń
  2. Co do Jezusa, to kiedyś czytałem w „Wiedzy i Życiu” świetny artykuł o Jezusie Nazorejczyku przedstawiający piękną hipotezę stworzoną przez polskiego naukowca. Niestety nie zapisałem ani nazwiska autora,a ani numeru i rocznika, w którym to się pojawiło. W archiwach niczego nie znalazłem. Może ktoś pomoże?

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)